Tak, banan z wodą. Z dodatkiem cukru i innego białego proszku. Ale o tym dalej.
Historia prezentuje się następująco. Bananowe wino chodziło mi po głowie już od jakiegoś czasu. Jednak albo brakowało chęci, albo wymyślałam tysiące innych powodów z Kosmosu (dosłownie), by się zniechęcić. Decyzja zapadła dziś, gdy w sklepie zauważyłam banany mocno dojrzałe, z brązowawą skórką w niektórych miejscach i słodkim, dojrzałym miąższem w środku. W domu dopadł mnie pech (lub haniebne nieprzygotowanie*). A to nie ma rurki fermentacyjnej, a to brak korka. Potem znalazła się rurka, lecz nadal brak korka. W końcu zwyciężyła polska myśl techniczna i stworzyłam korek z zakrętki od dezodorantu, taśmy klejącej i wosku. Aby nie ujmować prestiżu swoich twórczych działań i ze względu na szacunek dla czytających, nie umieszczę tutaj zdjęcia tego wynalazku.
Całość zajęła mi około godziny.
Składniki to cukier, woda i banany. Dość oczywisty skład :)
Kilka zbliżeń na proces produkcji i już nie mogę się doczekać końcowego efektu. Na to niestety potrzeba jeszcze kilku miesięcy...
I tradycyjnie zdjęcie z góry.
* "haniebne nieprzygotowanie" - jako osoba, która wina produkuje kilka lat, powinnam wiedzieć, że korki i rurki fermentacyjne to towar niezbędny bez względu na okoliczności!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz