Dawno, dawno (pół roku) temu: truskawka z polskich upraw, cukier z marketu i woda z kranu. Ot, cudo!
A teraz, wino dojrzało. Ujawnia swe zalety w następującej kolejności:
1. Słodycz, dość intensywna, jednak nie przesadna.
2. Lekkie pieczenie na języku.
3. Po przełknięciu pieczenie w gardle.
4. Na końcu aromat truskawek i ich pełna moc!
Kilka osób, które w swoim życiu robiły wino z truskawek mówiły, że należy je robić w sterylnych warunkach ponieważ bardzo łatwo zepsuć smak wina. Widać mój wrodzony talent pokonał tę przeciwność lub "doradcy" mówili tak z przekory.
Jeden problem zdeterminował mnie do przemyślenia techniki robienia wina z takich owoców, mianowicie to:
Niewdzięczne truskawki pozostawiły w winie część swojego miąższu i nie chcą odpuścić! Mnie on oczywiście nie przeszkadza, mus owocowy jest polecany przez dietetyków* :)
* nie wiem czy w takiej formie byłby on równie akceptowalny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz