Czas na połowiczny raport.
Kilka miesięcy temu wstawiłam wino*. Dziś, udało mi się wreszcie odcedzić owoce aby sprawdzić, jak wygląda sytuacja.
Po pierwsze, ze zdumieniem stwierdziłam, że mimo iż owoce jeżyny stanowiły niewielki procent udziału, to właśnie one zdominowały smak wina.
Po drugie, nie lubię win wytrawnych, więc jestem w szoku, że okazało się ono nie tak paskudne, jak początkowo sądziłam.
Butla 5 litrów, duży słoik i kilka garnków pozwoliły mi sprawnie opróżnić dużą, 25cio litrową butlę.
Przyznam jednak, że nowo zakupiony wężyk (poprzedni został pocięty w celu otrzymania soku brzozowego) okazał się wąski. Toteż musiałam stać i cierpliwie znosić monotonię powolnego strumienia.
Tak, dokładnie takiego.
Radość z cedzenia pierwszego w życiu wina półwytrawnego przyćmiła moją
ostrożność. Toteż nic dziwnego, że kilka kropel cennego trunku
wylądowała na podłodze. No może kilkanaście... albo kilkadziesiąt :)
Pusta butla wygląda dość przygnębiająco, więc czym prędzej zajęłam się owocami.
Najbardziej na kolorze straciła jeżyna.
Wszystkie razem wylądowały na dworze.
Ukryte przed ciekawskim wzrokiem ptaków. Dlaczego ukryte?
Ptaki
również się upijają i wielokrotnie przeceniają swoje możliwości
lotnicze. Lądują, owszem, niestety nie zawsze zwinnie i tam, gdzie by
chciały :)
Cóż to za przecier?
Taki efekt osiągnęłam po przepłukaniu owoców i odzyskaniu z nich naturalnych drożdży.
Dodałam cukru dla lepszej współpracy.
Za jakiś czas kolejne ciekawostki zza kulis. Taki winny pudelek :)
* Dokładniejsze informacje tutaj http://k-winna.blogspot.com/2015/01/winna-przeprosin.html